poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Coś o sobie, ale nie za wiele

Trochę ekshibicjonizmu.
Mam na imię Mieczysław. Pół wieku temu takie imiona były w modzie.
Co lubię? Na pierwszym miejscu stawiam naleśniki. Dalej długo nic, aż wreszcie... Lubię poznawać. Mogą to być nowinki techniczne (elektronika przede wszystkim), ale najbardziej lubię poznawać teren. Mówiąc prościej - uwielbiam turystykę czyli: współżycie z przyrodą (niezbyt gryzącą, oczywiście), łażenie (lub jeżdżenie rowerem) po szlakach, zwiedzanie zabytków, szwendanie się po bezdrożach, błądzenie w lasach i ... co by tam jeszcze. Uwielbiam wiosnę i wczesne lato (na zdjęciu). Jesień, chociaż taka kolorowa - nie dla mnie. Widzę wtedy przyrodę, może i ładną, fotogeniczną, ale w stanie przedagonalnym. Zima, brrr - to już zupełnie nie to.

Ale latka poleciały nie wiadomo kiedy i z czynnym uprawianiem turystyki jest coraz gorzej. Starość chyba nadchodzi. Jeszcze jakieś choróbska się przypałętały, paskudnie.
Od pewnego czasu trochę mi to łażenie przeszło. Zresztą - Roztocze znam już na wylot, niektóre miejsca odwiedziłem już chyba z siedemset dwadzieścia pięć razy. Mój "bliźniakowy" charakterek domaga się czegoś nowego i nowego. Trzeba ruszać gdzieś dalej, ale co na to moje biedne chore nóżki...
Kocham niedoskonałość terenu, czyli góry. Jak łatwo zgadnąć, szczególną miłością darzę nasze Tatry. Tam mogę być niezliczoną ilość razy i zawsze coś nowego znajdę. Bieszczady, Góry Stołowe, Karkonosze są także warte zainteresowania, ale co Tatry, to Tatry.
Oczywiście, zgodnie z tytułem mojej starej strony, zawsze noszę przy sobie aparat fotograficzny i turystyczny odbiornik gps zaopatrzony w dokładne mapy. Robię wspaniałe zdjęcia, ale gdy po powrocie do domu oglądam je w domowym zaciszu, stają się jakieś takie jakby mniej wspaniałe...
Moim najwierniejszym towarzyszem życia, zatem i wypraw wszelkich, jest kochana żoneczka. Cierpliwie znosi moje fanaberie w rodzaju np. zakupu różnych urządzeń. Szwenda się chętnie(?) ze mną po nierównościach zarośniętego terenu, czasami tylko narzekając, że ciągle pod górę i pod górę. Czasami jednak jest inaczej: moja połowica wpada w szpony swojego hobby, jakim jest patchwork, czyli zszywanie do kupy jakichś kolorowych szmatek. Podejrzałem cichcem, że wszystko co zrobi opisuje na swoim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz